poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Jak wzniecić rebelię, czyli ,,Pieśń Jutra" Samanthy Shannon

 
Wiecie za co podziwiam Samanthę Shannon?
Ona nigdy nie powiela swoich własnych schematów, każda kolejna część jej serii przedstawia inną perspektywę, od koloni karnej w pierwszej części, przez pełen intryg politycznych ,,Zakon Mimów", aż do powstańczej rebelii przedstawionej w ,,Pieśni Jutra"




W tej części spotykamy Paige jako Zwierzchniczkę syndykatu, jej nowa pozycja sprawia, że Mahoney ostatecznie musi pożegnać się z rolą dziewczynki i stać się odpowiedzialną kobietą. Chodź można by pomyśleć, że po przekształceniu pijackiego, zakłamanego, rozpadającego się w szwach, kryminalistycznego półświatka w zorganizowaną grupę rebeliantów jedynym wrogiem naszej bohaterki stanie się Sajon, naprawdę trudno o większą pomyłkę. Wysoka pozycja jaką udało jej sie zdobyć przysporzyła Bladej Śniącej całą masę wrogów, wielu jasnowidzów uważa za prawowitego przywódcę Jaxona Halla, i nie chcą poddać się jej rozkazom, wśród tych, którzy zaakceptowali jej przywództwo również sprawa nie ma się kolorowo, ponieważ dają Paige bardzo mały kredyt zaufania uważają, że skoro była wstanie zdradzić swojego mim-lorda, równie dobrze może ich wykorzystać lub oszukać. Chcąc zdobyć ich zaufanie i szacunek Zwierzchniczka opuszcza Cytadelę Sajon Londyn i osobiście rusza do walki.

Z przykrością muszę stwierdzić, że tym razem nie powtórzę zdania z recenzji ,,Zakonu Mimów", Shannon nie pobiła wysoko postawionej poprzeczki po poprzedniej części, w moim odczuciu ,,Pieśń Jutra" to na razie najsłabsza z trzech części cyklu, chodź to wcale nie oznacza, że książka jest zła. Mam takie wrażenie, że autorka nie do końca poradziła sobie z klimatem rebelii i wojny, a ta część jest trochę jak pomost między poprzednią częścią, a kolejnymi. Mimo wszystko książkę czytało się bardzo przyjemnie i z ogromnymi emocjami, z supłem w brzuchu czekając w jaki sposób nasz Śniący Wędrowiec wybrnie z kolejnych opresji.

Przejdźmy zatem do bohaterów, tym razem bohaterowie drugoplanowi rozbudowani w poprzednich częściach spadają wręcz do roli statystów i mam wrażenie, że nie prędko do nich wrócimy. Pojawiają się nowi intrygujący bohaterowie, i mam nadzieję, że ich role rozwiną się w kolejnych częściach. Na pierwszym planie mamy natomiast Paige, jej wewnętrzne rozterki między miłością, władzą, chęcią działania, a rozsądkiem. W jej głowie zamęt wprowadza, również Hildred Vance czyli wielka komandor Sajonu, która znana jest z tego, że znajduje słabe punkty swoich wrogów i zastawia na nich pułapki psychologiczne. Nasza bohaterka wielokrotnie toczy bitwę z samą sobą i musi wybierać czy podjąć ryzyko czy wybrać zdrowy rozsądek.

Naczelnik natomiast nadal pozostaje dla nas nie odkrytą tajemnicą, momentami wchodzimy głębiej w jego uczucia ale tak naprawdę nadal nie wiemy jakie jest jego prawdziwe ,,ja". Jego związek z Bladą Śniąca w tej części nadal ciągnie się powoli rozwija się w tle, jego fani mogą liczyć jedynie na krótkie momenty ukradzione przez zakochanych gdzieś pomiędzy wielką akcją.

Dużym minusem tej książki jest jednak to, że przechodzimy tu w inny rodzaj akcji wielokrotnie Zwierzchniczka wysyła swoich ludzi do akcji, również Arcturus nie zawsze jest z nią, przeżywają oni wówczas własne przygody, które zazwyczaj podsumowują dwu zdaniowe raporty, daje to takie odczucie przynajmniej dla mnie jakby coś nam uciekało. W wypadku tego typu fabuły narracja pierwszoosobowa w postaci przemyśleń i opisów Paige nie wystarcza i odnosimy takie wrażenie jakby przez cały czas coś nam uciekało. Z drugiej strony rozumiem, że Samantha chciała zachować spójność narracji w serii mimo wszystko sądzę, że zmiana narracji w postaci przeskakiwania czasem do głowy kogoś innego bądź bardziej szczegółowych raportów tego co się działo mogła by tu być dobrym rozwiązaniem.

Podsumowując ,,Pieśń Jutra" jest gorsza od poprzednich części cyklu ale nadal pełna emocjonującego dreszczyku i zaskoczeń książka, czyta się ją niezwykle przyjemnie i szybko chodź ja naprawdę momentami musiałam sobie robić przerwy i dawkować by nie skończyć jej za szybko. Mimo, że nie jest na tak wysokim poziomie jak inne pozycje Shannon to warto po nią sięgnąć ponieważ jestem pełna nadziei co do poziomu kolejnych tomów, a sama fabuła jest w pełni przemyślana i seria ta nie jest tylko naciąganym tasiemcem.

Mam nadzieję, że recenzja wam się podobała, dajcie znać co wy myślicie o tej książce i o całej serii. Ja czekam z niecierpliwością na następne tomy. I przepraszam was za tak długą przerwę na blogu spowodowaną wakacyjnymi wyjazdami. 😉